Albert Chmielowski urodził się 20 sierpnia 1845 roku w Igołomni koło Krakowa. Najpierw zmarł jego ojciec, a gdy miał 14lat zmarła też matka, a więc dość wcześnie pozostaje bez opieki rodziców. W wieku 18 lat już jako student Szkoły Rolniczo-Leśnej w Puławach bierze udział w Powstaniu Styczniowym, zostaje ranny, w wyniku czego amputowano mu nogę. Ma talent do rysowania i malowania, tworzy dzieła malarskie. Wciąż jednak wymaga od siebie coraz więcej, wciąż czegoś poszukuje. Dużo podróżuje po świecie. Zgłębia najskrytsze tajniki piękna. Ma wielu przyjaciół w gronie artystów, poetów i innych ludzi kultury i sztuki. Norwid powiedział, że „piękno kształtem jest miłości”. Adam Chmielowski zrozumiał jeszcze więcej- jeśli piękno jest kształtem miłości, a Bóg jest Miłością- jakież przepastne głębie otwierają się przed duszą artysty! Jak doskonały powinien być człowiek, który chce wyrazić pędzlem Odwieczną Miłość! Chmielowski więc w swej sztuce malarskiej wciąż poszukuje najwyższych ideałów, aż dochodzi do samej istoty, do źródła piękna Boga. Źle się czuje we współczesnym świecie. Wciąż zadaje sobie pytanie” Czy sztuce służąc Bogu też służyć można? W 1879 roku maluje” Ecce Homo” i „ Wizja św. Małgorzaty Marii”. Obraz Ecce Homo jest wyrazem ucieleśnionej Miłości. Teraz już Głos Boga zagłusza wszystko. Powodowany heroiczną miłością Boga i bliźnich zakłada habit i poświęca swe życie służbie bezdomnym i opuszczonym. Maluje teraz mało obrazów, przestając być artystą w ścisłym tego słowa znaczeniu, coraz bardziej i pełniej dostrzega piękno znieważonego oblicza Chrystusa w człowieku z marginesu społecznego i dna moralnego. Zakłada przytuliska, domy dla sierot, kalek i starców, dla nieuleczalnie chorych. Powstają nowe zgromadzenia zakonne Braci i Sióstr Albertynek. Karol Wojtyła napisał dramat o Bracie Albercie.” Brat naszego Boga” Fragment tego dramatu: „… Jesteś jednak straszliwie niepodobny do tego, którym jesteś- Natrudziłeś się w każdym z nich. Zmęczyłeś się śmiertelnie. Wyniszczyli Cię-To się nazywa Miłosierdzie. Przy tym pozostałeś piękny, Najpiękniejszy z synów ludzkich. Takie piękno nie powtórzyło się nigdy później- O, jakież trudne piękno, jak trudne. Takie piękno nazywa się Miłosierdzie…..” Karol Wojtyła powiedział też o nim tak…rzucony na kolana przed majestatem Bożym, upadł na kolana przed majestatem człowieka i to najbiedniejszego najbardziej upośledzonego, przed majestatem ostatniego nędzarza…” Brat Albert łączy modlitwę z twardym czynem posługi bliźniemu. Zawierza Bożej Opatrzności, zawsze wybiera Boga, zawsze chętny w podejmowaniu trudów- dla miłości Boga. W jego życiu jest szczególny rys duchowości maryjnej, to Maryja prowadzi go przez całe życie. Pisał o Niej: Matkę Najświętszą obieram za Patronkę w moich trudnościach. Chcę Ją czcić osobnym nabożeństwem przez cały ciąg mojego życia i całą wieczność….”Tuż przed śmiercią zdjął ze ściany obrazek Matki Bożej Częstochowskiej i rzekł dobitnie do otaczających go braci i sióstr” Ta Matka Boża jest waszą Fundatorką, pamiętajcie o tym!…”wtedy też przekazał ostatnie polecenia”…Co tu płakać? Z wolą Bożą macie się zgadzać i za wszystko Bogu dziękować! Tak jest! Trzeba Bogu dziękować za chorobę i za śmierć, jak ją zsyła. Zmówić trzeba Magnifikat! Bo co Bóg działa, to jest święte i dobre!…”Vox Populi- Vox Dei! 22 czerwca1983 roku Ojciec św. Jan Paweł2 na Krakowskich Błoniach beatyfikował Sługę Bożego Brata Alberta. W Homilii wygłoszonej podczas beatyfikacji, Papież mówił, że ważne jest , aby zrozumieć tę prawdę, że miłość polega na dawaniu duszy, że miłując, trzeba siebie dać, a nawet życie swoje oddać…-bo miłość trzeba udowodnić! A Brat Albert robił to przez całe swoje życie będąc w jedności z Bogiem, którego widział w drugim człowieku. Ja starałam się tu w wielkim skrócie wspomnieć o św. Bracie Albercie, który posiadał szczególny charyzmat służby najbiedniejszym. Bardzo był oddany dziełu miłosierdzia dla najuboższych. Zmarł w opinii świętości w Dzień Bożego Narodzenia 1916 roku w Krakowie. Jego pogrzeb był manifestacją uznania i miłości. Uczestniczyli zarówno artyści, duchowieństwo jak też tłumy najbiedniejszych. Biednych zawsze było i będzie dużo wokół nas, nie zawsze ta bieda człowieka jest widoczna dla ludzkich oczu. Trzeba mieć spojrzenie Boga w sobie, by dostrzec tę ludzką biedę i podjąć działanie. Być dobrym jak chleb, być chlebem dla każdej duszy….tak mówił św. Brat Albert. Warto się tu zastanowić: Jakim chlebem ja jestem dla innych? Czy w ogóle chcę być chlebem dla innych?
Cytaty z książki, którą polecam: ”Brat Albert-Miłość trzeba udowodnić” Julia Jordan